Forum  Strona Główna


[T][NZ] Od początku do końca [1/20]

 
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dzieła stu i jeden światów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cammie
Twój Osobisty Tourguide po Piekle
Twój Osobisty Tourguide po Piekle


Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Sob 9:31, 06 Wrz 2008    Temat postu: [T][NZ] Od początku do końca [1/20]

Od początku do końca

Autorka: [link widoczny dla zalogowanych]
Tłumaczenie: Cammie i Lira*
Korekta: Laiquendi
Tytuł oryginalny: From Beginning To End
Oryginał: [link widoczny dla zalogowanych]




Rozdział pierwszy. Pierwszy raz

Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Sześcioletnia Nimfadora Tonks usiadła sztywno na swoim łóżku i natychmiast wypuściła z dłoni komiks, który właśnie czytała. Czekała cierpliwie do czasu, aż usłyszała głos jej matki wołający z niepokojem: „Kto tam?”
Tonks mogła niemal usłyszeć śmiech osoby zza drzwi.
— To ja, Syriusz, Andromedo!
Zapiszczała i pobiegła do drzwi, otworzyła je gwałtownie, już mając skoczyć i zarzucić ramiona na kark swojego ulubionego krewnego.
— Syriuszu, Syriuszu, tak się ostatnio nudziłam, nie było nic do roboty od...!
Urwała i spojrzała na trzech mężczyzn stojących pod rękę i wyglądających na zakłopotanych.
Skierowała wzrok znowu na Syriusza i zapytała ostro:
— Kim oni są?
Nie chciała, żeby ktokolwiek przerywał jej "czas z Syriuszem".
Opuścił ją na ziemię, wyszczerzając zęby w szerokim uśmiechu.
— To moi trzej najlepsi przyjaciele. — Leniwym gestem wskazał w ich stronę; dwaj z nich zdobyli się na słaby uśmiech, trzeci uporczywie wpatrywał się w swoje buty. — Wiem, że polubisz ich tak samo jak ja — dodał, chichocząc nieznacznie.
Spojrzała na mężczyzn z rosnącą ciekawością. Jak tylko weszli, a Andromeda szybko ruszyła, by wziąć ich płaszcze, Tonks dokładnie się im przejrzała.
Jeden był całkiem wysoki i miał bardzo rozczochrane kruczoczarne włosy, które wciąż mierzwił, osiągając efekt jakby dopiero co zsiadł ze swojej miotły. Zza okrągłych szkieł okularów widać było głęboko osadzone orzechowe oczy, którymi dociekliwie badał pomieszczenie.
Inny, ten, który patrzył na swoje buty, gdy inni się uśmiechali, był nadzwyczajnie niski i miał niezwykle nijakie, szarobrązowe włosy. Przez szpiczasty nos skojarzył się Tonks ze szczurem. Jego oczy były bardzo wodniste i bez wyrazu, a on sam wyglądał, jakby, bądź co bądź, chciał być wszędzie, byle nie tu.
Ostatniego z nich uznała za najbardziej interesującego i przysięgła sobie poznać go bliżej. Był wysoki, chociaż nie wyższy niż ten pierwszy, i miał jasnobrązowe oczy i szaro-błękitne oczy, które lśniły pięknie w przyćmionym świetle. Wyglądał na skrajnie wyczerpanego i wszystkie bruzdy na twarzy sprawiały, że wydawał się starszy niż jest, jednak wiedziała, że nie może liczyć sobie więcej niż jej dziewiętnastoletni kuzyn.
Po chwili mężczyzna dostrzegł, że Tonks się na niego gapi i uśmiechnął się do niej ciepło. Od razu pokochała ten uśmiech.
Podszedł do niej i przywitał się.
— Hej — powiedział, kucając tak, że ich oczy znalazły się na tym samym poziomie. — Nazywam się Remus Lupin. Ty jesteś Nimfadora, zgadza się?
Rzuciła mu gniewne spojrzenie.
— W-wolę być n-nazywana „Tonks”. „Nimfadora” jest takie długie i... kłopotliwe — skończyła nieprzekonująco, z dramatycznym westchnięciem.
Remus uśmiechnął się radośnie do niej.
— Och, rozumiem. Ale muszę powiedzieć, że uważam, że Nimfadora to naprawdę ładne imię.
Właśnie wtedy mężczyzna z potarganymi czarnymi włosami i okularami podszedł łagodnie do nich.
— Hej, Tonks, jestem James. — Miał bardzo głupi uśmieszek na twarzy, jakby coś bardzo szczęśliwego właśnie wydarzyło się w jego życiu.
Zwrócił się do Syriusza, który głośno plotkował z Andromedą i drugim mężczyzną:
— Hej! Łapo, muszę szybko pożegnać się, by wracać do domu do... Lily. — Na ostatnie słowo uśmiech Jamesa się poszerzył. — Och, nie mogę się przyzwyczaić — powiedział marzycielsko, siadając znowu na najbliższy fotel.
Syriusz podszedł do nich, delikatnie klepiąc Jamesa w ramię i chichocząc.
— Więc, Tonks, co byś chciała zrobić? Jestem za wszystkim, za czym ty jesteś.
Zastanowiła się chwilkę nad odpowiedzią.
— Możesz mnie n-nauczyć grać w szachy czarodziejów? — zapytała lękliwie.
— Oczywiście! — odpowiedział pogodnie. — Ale to Peter jest w nich prawdziwym zawodowcem.
Tonks domyśliła się, że chodzi o ostatniego mężczyznę.
— Więc jak, Peter? — zapytała, zwracając się do małego wodnistookiego mężczyzny.
Syriusz wyglądał na zaskoczonego.
— Oczywiście, że on...! Glizdogon, podejdź tu!
Mężczyzna nazwany Peterem niezgrabnie wkroczył do pokoju, garbiąc się tak, że Tonks mogła ledwie mogła zobaczyć jego twarz.
— Hej — powiedział cicho, gapiąc się znowu na swoje tenisówki, które były nieco brudne i miały rozwiązane sznurowadła.
Syriusz i James przewrócili oczami.
Tonks zaryzykowała rzuceniem spojrzenia w kierunku Remusa; zniknął. Najwyraźniej Syriusz też dopiero teraz to zauważył.
— Gdzie Lunatyk? — spytał, rozglądając się dookoła Petera, jakby ten chował go za sobą.
— Tutaj! — zawołał głos z tyłu.
Tonks podążyła za dźwiękiem głosu do bardzo zakurzonego saloniku. Tam, Remus rozłożył już planszę Czarodziejskich Szachów i układał na niej pionki, wszystkie perfekcyjnie równo.
— Wow! — krzyknęła Tonks; jej źrenice rozszerzyły się ze zdziwienia i radości. — Wow... D-dziękuję ci, d-dziękuję bardzo, bardzo!
Podbiegła i ścisnęła go za szyję, tak samo, jak Syriusza wcześniej.
Twarz Remusa przybrała odcień głębokiego szkarłatu, ale mężczyzna pozwolił przytulić się na chwilę, zanim jej przerwał.
— Och, ona cię lubi, Lunatyku — podśpiewał Syriusz ze złośliwym uśmieszkiem na swojej przystojnej twarzy. On i James ryknęli śmiechem, tak samo jak Peter. Remus westchnął i wywrócił oczami.
— Więc, Glizdogon, podejmiesz się nauki małej Tonks grania w szachy czarodziejów? — powiedział Syriusz, uśmiechając się jak szaleniec.
Peter wzruszył ramionami i przeprosił na chwilę, żeby wyjść i skorzystać z łazienki. Wszyscy trzej mężczyźni wymienili spojrzenia.
— Co się z nim ostatnio dzieje? — zapytał szybko James. — Nie jest sobą.
Remus wydawał się poważnie myśleć nad tym, gdy Syriusz powiedział:
— Prawdopodobnie w końcu znalazł sobie dziewczynę.
James zaśmiał się i kiwnął głową na zgodę, gdy Remus zbył to milczeniem.
— Ok., więc jak, chcesz się nauczyć grać w szachy czarodziejów? — zapytał Peter, wchodząc i zaskakując ich wszystkich swoją obecnością. Tonks podskoczyła i potrąciła szachownicę, powodując, że perfekcyjnie ułożone pionki spadły na zakurzony dywan.
— Och, przepraszam! — powiedziała, mocno czerwieniejąc. — Z-zawsze wszystko przewracam! Nie c-chciałam...
Ale Syriusz już stanął nad szachownicą i wymruczał: „Reparo”, co spowodowało, że wszystkie figury wzleciały z podłogi i wylądowały na planszy ułożone tak idealnie, jak zawsze.
Tonks pisnęła z radości, podskakując w górę i w dół w podekscytowaniu.
— To takie staranne! Chciałabym móc czarować! Nie mogę się doczekać, aż w końcu pójdę do Hogwartu! Ładnie tam jest? Tam n-naprawdę jest duch nazywany Prawie Bezgłowym Nickiem? I, i jest t-tam...?
Syriusz przerwał jej, chociaż oczywiście uznał jej paplaninę za zabawną.
— Niedługo przekonasz się sama — odpowiedział prosto. Zwrócił się do Petera: — Więc, wracamy do szachów czarodziejów...?
Peter kiwnął głową i natychmiast zaczął szybko wyjaśniać zasady. Godzinę czy dwie później przegranych przez Tonks każdych rozgrywek (odmówiła dania jej przez niego forów i wymagała ponownej partyjki, gdy uznała, że specjalnie przegrał, by ona wygrała), Andromeda weszła i zapytała, czy chcą się uwolnić od „małego urwisa”, jak to często nazywała ją matka.
— Kochanie, możesz na chwilę zająć się sobą, prawda? Chciałabym pogawędzić sobie troszeczkę z dorosłymi. Po prostu idź pobaw się swoimi lalkami... — Andromeda przerwała, przypominając sobie, że Tonks nienawidzi lalek i wzbrania się przez zabawą nimi — ...albo poczytaj sobie swoje komiksy — zakończyła. — Idź do swojego pokoju.
Tonks skinęła w ciszy i zaczęła iść w dół korytarza, niechętnie kierując się do swojego jasnego pokoju. Zdecydowała, że to dobry czas na próby i ćwiczenia metamorfomagii; wciąż nie mogła tego opanować, chociaż trenowała już od lat. Wstrzymała oddech, a twarz jej stężała z koncentracji.
Parę sekund później, poczuła dziwny, drżący dreszcz spływający po niej, zaczynający się na czubku głowy i płynący do palców stóp. Na moment poczuła się trochę słabo, ale wtedy wszystko raptownie ustało.
Tonks dotknęła swoich włosów ostrożnie i zaparło jej dech z zaskoczenia. W dotyku były inne, zamiast normalnych prostych, brązowych włosów o mysim odcieniu wyczuła krótkie i kręcone. Pobiegła do łazienki, przyglądnęła się sobie bacznie w lustrze i wrzasnęła z uciechy; miała blond loczki!
Właśnie wtedy, usłyszała szperanie, a drzwi saloniku trzasnęły niewyraźnie.
Musieli skończyć rozmawiać! Ta myśl rozradowała Tonks.
Wybiegła z łazienki, piszcząc radośnie, i zaczęła podkreślać wściekle swoje piękne nowe loki.
— Zobacz, mamo, wreszcie mi się udało, zmieniłam swoje włosy, czy to nie świetnie? Jestem taka szczęśliwa! Może uda mi się zmienić swój nos, tak go nie cierpię...
Urwała, widząc przygnębione miny na wszystkich trzech twarzach. Natychmiast ją zastanowiło, o czym rozmawiali. Co mogło sprawić, że wyglądali na tak smutnych?
— To cudownie, kochanie — powiedziała jej matka półgłosem, siląc się na uśmiech. — Ale wiesz, że musisz być odpowiedzialna w używaniu swoich metamorfomagicznych mocy, to naprawdę coś wyjątkowego, sama wiesz.
Syriusz uśmiechnął się i pogłaskał ją delikatnie w głowę.
— Jestem zazdrosny — powiedział cicho, co przypomniało Tonks, jak jej starszy krewny był zazwyczaj hałaśliwy i niesforny. — Może i potrafię czarować, ale niewielu ludzi potrafi tak — dodał, dotykając jej miękkich, blond kędziorków. Spojrzała na niego; właśnie teraz szczerzył zęby w uśmiechu. Poczuła się trochę lepiej, gdy to zobaczyła, i zachichotała wesoło.
— Cóż, musimy iść — powiedział, ziewając głośno i rozciągając się. — James powinien być teraz w domu, a my nie chcemy odprawiać go samego na starcie ze wściekłą Lily. — Wszyscy się zaśmiali, jednak James wyglądał na nieco zirytowanego.
— Potrafię zająć się sobą, dziękuję ci bardzo — powiedział zagniewany James, krzyżując ręce na piersi. — Ale Lily ucieszyłaby się na twoją wizytę, ostatnio strasznie się nudziła, w końcu teraz jest tak daleko od swojej rodziny... — James zamilkł i wyszedł, by zdjąć ich płaszcze z wieszaka.
Tonks spojrzała na Syriusza, szukając u niego wstawiennictwa.
— Proszę, nie możesz zostać trochę dłużej? — poprosiła i pokazała ilość czasu, jaki miała na myśli, rozwartością między kciukiem a palcem wskazującym.
Syriusz otworzył usta, ale Andromeda pierwsza się odezwała:
— Teraz, Tonks — powiedziała ostro. — Ci mężczyźni mają wiele ważnych rzeczy do zrobienia. Masz szczęście, że w ogóle zgodzili się przyjść i dzisiaj spotkać z tobą. Teraz pożegnaj się i podziękuj.
Tonks posłała Syriuszowi jeszcze jedno błagalne spojrzenie, ale on kiwnął głową smutno. Westchnęła z przegraną.
— Andromedo, wiesz, że jesteśmy zaszczyceni przyjściem i zobaczeniem Tonks. Merlin wiedział, że nie widziałem jej i ciebie tamtych lat — urwał i klepnął Tonks w ramię, uśmiechając się ciepło.
Zaśmiał się i gestem wskazał przyjaciołom drzwi.
— Do zobaczenia, Tonks — powiedział, pozwalając na jeden z jej uścisków.
— Pa, Syriuszu — opowiedziała, a oczy zaszkliły się jej. — Przyjdź do mnie wkrótce! — Zwróciła się do jego przyjaciół stojących w wejściu: — Miło było was poznać, dziękuję za przyjście! — Posłała swojej matce paskudne spojrzenie, gdy tylko to powiedziała, ale Andromeda zignorowała to.
Remus i James uśmiechnęli się.
— Nie ma za co, Tonks — powiedział James i przekroczył próg.
Remus pomachał i zawołał, gdy wyszedł za drzwi:
— Do widzenia, Nimfadoro.


__________________
*autor posta z treścią danego rozdziału automatycznie jest autorem jego tłumaczenia
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dzieła stu i jeden światów Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

Bright free theme by spleen stylerbb.net & programosy.pl
Regulamin